Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło. Chrystus uzdrawia duchowo tych, którzy tego zapragnęli. Przebaczając wlewając nowe siły i nadzieję. Ale też kochani moi Bóg, chociaż ze swej strony czyni wobec człowieka1000 kroków. Jeżeli człowiek nie uczyli ze swej strony jednego kroku w stronę Boga, to Jego 1000 kroków jest na darmo. Od człowieka, od naszej woli rozumu i serca zależy, czy Bóg będzie działał w naszym życiu, to zależy, jakimi oczyma na Niego patrzymy na Jezusa i pozwólcie opowiem taką historię.
Kilkunastoletnia Kasia mówi do mamy. Mamusiu. Za kilka dni będą moje urodziny w tej nowej szkole poznałam i zaprzyjaźniłam się z kilkoma koleżankami. Czy mogę do nas do domu zaprosić, by wspólnie z nimi świętować dzień moich urodzin? Ależ oczywiście odpowiada mama zaproś, przygotujemy coś. I kiedy przychodzi dzień urodzin Kasi zaproszone koleżanki przychodzą do niej. Ona przyjmuje prezenty, one składają jej życzenia, prowadzi do swojego pokoiku, mówiąc dziewczyny, rozgośćcie się, a ja idę zobaczyć do kuchni do mamy, co ona tam szykuje? I kiedy Kasia poszła na kuchnię, dziewczyny zostały same w jej pokoju. Co robią? No myślę, że to, co większość z nas, kiedy się znajdzie w jakimś ciekawym miejscu – o u sąsiada, co się dopiero wprowadził i ma nowe mieszkanie. Rozglądają się komentują wystrój pokoju Kasi, dotykają niektórych przedmiotów i kiedy wchodzi mama z Kasią, jedna z koleżanek odważna koleżanka, mówi do Kasi tak: jaki ty masz piękny pokoik, jak w nim wszystko ładnie urządzone, umeblowane, ale wiesz co jedna rzecz, to nam się nie podoba. My się tam na wystroju wnętrz nie znamy. Na twoim miejscu byśmy się tego pozbyli, bo jak się na to patrzy, to aż ciarki po plecach przechodzą tu na tej głównej ścianie tego pokoju pięknie pomalowanej na biało. To co jest w tej ramie, to przeraża jakiś taki dziwny, czarny, brudny, kawałek szmaty. Na twoim miejscu byśmy to wyrzuciły, a w to miejsce wstawiły jakiś piękny obraz, pejzaż. Kasi zrobiło się trochę przykro, ale mama, jak to mama zawsze znajdzie wyjście z sytuacji. Mówi do dziewczynek. Siadajcie. Coś Wam opowiem. I zaczyna w ten sposób. Kiedy Kasia była taka maleńka, miała co dopiero półtorej miesiąca życia. Nie mieszkaliśmy tutaj. Mieszkaliśmy w takim małym, drewnianym domu na wiosce, pod lasem.
Mąż ciężko pracował w lesie, był drwalem, ja zajmowałam się domem, opiekowałem się Kasią, naszym skarbem.
Pewnego dnia przygotowywałam obiad i tak po prostu po ludzku zabrakło mi soli. Co zrobić? Do sklepu kawał świata daleko, ale do sąsiadki tam na dół nie tak daleko. I wiecie, czasami tak to bywa. człowiek nie pomyśli. A co zrobi? Popatrzyłam na śpiącą Kasię, co dopiero zasnęła nakarmiona w kołysce. Spokojnie godzinę będzie spać.
Zarzuciłam coś na siebie, pobiegłam do sąsiadki. Ona bez problemu odsypała trochę tej soli. Coś się zapytała? Ja odpowiedziałam, wywiązała się rozmowa. Kiedy tak rozmawiamy, słyszymy wycie syreny strażackiej. Wychodzimy na podwórko, ja patrzę, a tam z mojego domu pod lasem idzie tym. Rzuciłam się pędem z całych sił, przecież ta moje kochane dzieciątko, moja Kasieńka. Kiedy dobiegłam, mężczyźni, którzy pracowali obok w lesie, dobiegli szybciej. Czerpią wodę ze studni, polewają dom, ale tam sucho, a dom drewniany. Ogień szybko się rozprzestrzenia, ja krzyczę, tam jest moje dziecko i chce wejść, oni mnie łapią, trzymają. Nie da rady, za duży ogień. I do dzisiaj mam w uszach słowa. Polejcie mnie wodą. I w ten płonący dom wchodzi młody chłopak.
Wchodzi, a po jakiejś chwili staje przy oknie. Widzimy go przez dym, chyba chce wyskoczyć. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego tak się stało. W tym samym momencie na kuchni wybuchła butla z gazem. W podmuchu przez okno wyleciało zawiniątko. W kocyku była Kasia, ona oddycha, ona żyje, a ten młody człowiek został tam. Kiedy ugaszono zgliszcza znaleziono jego zwęglone zwłoki.
Dziewczynki ten kawałek szmaty, ciemny to kawałek jego ubrania, który się do końca nie spalił, a który my za zgodą rodziny wzięliśmy do siebie.
I jest dla nas pamiątką. Są, ale nie tylko pamiątką, jest relikwią po człowieku, który oddał życie za Kasię, który oddał życie ratując ją. Jest to dla nas czymś najcenniejszym. Będziemy pamiętać o tym do końca dni. Ale nie tylko jest relikwią, bo znam Kasię i jej rodzinę. To z południa Polski, z moich rodzinnych stron. Dzisiaj Kasia to już dorosła kobieta. Zawsze, gdy się spotykam to jej mama mówi i prosi: ojcze, niech się ojciec modli za nas, za jej rodzinę, za Kasię. Ja wiem, że kiedyś przyjdzie taki moment, że ja stanę przed tym człowiekiem. I chcę stanąć przed tym człowiekiem z podniesioną głową. Chcę popatrzeć mu prosto w oczy i powiedzieć mu „Dziękuję Ci! Dziękuję Ci za życie Kasi, za nasze rodzinne szczęście” i powiedzieć mu „wiedz, że Twoja ofiara z życia nie poszła na marne, nie została zmarnowana. My chcemy tak żyć, tak żyje Kasia, by to puste miejsce, które zostawił ten młody człowiek, który miał przyjaciół, znajomych. By to puste miejsce, zapełnić jakby podwójnym naszym szczęściem, podwójnym dobrem, które będziemy czynić. Czyn tego młodego człowieka dla rodziny Kasi jest jak gdyby dla nas motorem do dobrego, ofiarnego życia, pomocnego życia, względem wszystkich ludzi. Tak żyją do dziś jak na razie. Moi drodzy, dlaczego ja przytoczyłem dzisiaj tę historię? Dlatego, że sobie po raz kolejny, ale każdemu i każdej z was pragnę uświadomić, że i w naszym życiu ma miejsce podobna historia. I za mnie i za Ciebie drogi bracie i siostro ofiarował swoje życie nikt inny jak Bóg, sam Jezus Chrystus, Boży Syn bym ja mógł żyć wiecznie, na wieki. Czy z tego wielkiego daru Boga, czy z Jego ofiary skorzystamy? Czy Jego ofiara nie pójdzie na marne. To już zależy ode mnie, od tego jak człowiek popatrzy na Jezusa. Kim tak naprawdę On dla Niego będzie, kim jest. To pytanie spod Cezarei Filipowej, pytanie które postawił On Apostołom „Za kogo ludzie Mnie uważają? A Wy za kogo Mnie uważacie?” To jest pytanie, które idzie przez wieki i od odpowiedzi na to pytanie zależy życie człowieka. Jak sobie człowiek odpowie w sercu, tak będzie wyglądało jego życie. I moi drodzy. Pozwólcie na refleksję. Jakimi oczyma można patrzeć na Jezusa? Refleksję opartą na Jego ostatnich godzinach ziemskiego życia. Ostatnich godzinach przed śmiercią. Pojmany w ogrodzie Oliwnym, skazany przez Sanhedryn, bo się naraził, bo był niewygodny. Jego nauka, Jego czyny im nie pasowały. Mieli inne wyobrażenie Mesjasza. Był dla nich niewygodny, więc go skazali. Aby ten ich wyrok przypieczętować musiała to uczynić władza świecka. Dlatego prowadzą Go do króla Heroda. Król Herod to człowiek, który podstępem zdobył tron, który o swój tron był bardzo zazdrosny, który był niesamowicie rządny władzy. Jak powie nam Piśmo Święte Herod miał ludzi, którzy mu donosili o wszystkim co się dzieje w królestwie. Donoszono mu, że po jego ziemi stąpa wyjątkowy człowiek. Czyni cuda, naucza z mocą, mało tego, za tym człowiekiem idą tłumy. Herod w swym sercu drżał. Pytał się kto to jest? Kim On jest? Chciał zobaczyć go, czy faktycznie jest kimś wyjątkowych, czy nie jest zagrożeniem dla jego władzy. Herod drżał, bał się. Kiedy przyprowadzono związanego Jezusa przed tron, ucieszył się, uradował się i mówi „tyle o tobie słyszałem”, „pokaż mi, że jesteś kimś wyjątkowym, nadzwyczajnym, uczyń jakiś cud”. Jezus stoi przed Piłatem, milczy. Herod uspokojony „to ja się go bałem, a tutaj nie ma się kogo bać”. I co robi? Kiedy tak obawa spłynie przed kimś, lub przed czymś to kpi, dri, naśmiewa się. Tak czyni Herod. Naśmiewa się z Jezusa. Drwiąco, kpiąco odsyła, Go do Piłata. Nawet się Nim nie zajmuje. Kochani tak uczynił Herod, ale kochani, czy dzisiaj w XXI wieku wielu tak nie czyni? Identycznie jak Herod? Słyszą o Jezusie, od czasu do czasu w sumieniu głos Boga się odzywa. Nie dając spokoju, wzbudzając niepokój, ale co? Jezus Chrystus, Jego nauka, Jego kościół jest niewygodny. Jak to się mówi, Pan Bóg jak gdyby milczał, jak milczał przed Herodem. Czasami mówimy „Boże widzisz, a nie grzmisz”. Pan Bóg ma czas, milczy. Nie doświadczając tego gromu z jasnego nieba, drwią, kpią, naśmiewają się z Jezusa, nawet z tych podstawowych wartości. Jak coś jest niewygodne, nie odpowiada nauka, Jezus, kościół. To wtedy zniszczyć. Jak coś jest niewygodne, to najlepiej zniszczyć. Czy dzisiaj wielu tak nie czyni jak Herod? Idźmy dalej. Jezus przed Piłatem. To namiestnik rzymski. Chyba miał dar, bo miał pod sobą żołnierzy, musiał umieć rozpoznać człowieka. Kiedy przyprowadzono Jezusa, on od razu zobaczył w Jezusie kogoś wyjątkowego. Zobaczył Jego niewinność, wielkość. Zaczął z Jezusem rozmawiać. Jezus z otwartym sercem zaczyna rozmawiać z człowiekiem. Jezus objawia swoją prawdę, objawia kim jest. Na pytanie „Czy Ty jesteś królem? Odpowiada wprost, bez żadnych ogródek „Tak jestem królem, ja się na to narodziłem, by królować. Królestwo moje nie jest z tego świata, bo gdyby moje królestwo było z tego świata, słudzy moi biliby się o mnie”. Piłat chce stanąć przy Jezusie, chce Go uratować, ale wiemy naciski tłumu, krzyki „ukrzyżuj”. Dla świętego spokoju umywa ręce, wydaje Jezusa na ukrzyżowanie, z leku, bojaźni. Po co mi ryzykować? Co z tego będę miał? Tak postąpił Piłat, a czy dzisiaj moi kochani wielu też nie postępuje tak jak Piłat? Na pewnych etapach swojego życia stają przy Chrystusie. Przeszło 90% procent Polaków to ludzie ochrzczeni, a wiec ludzie, którzy winni trwać przy Jezusie, w Jego nauce i Jego nauką żyć. Zobaczcie sami co się dzieje, nasze kościoły pustoszeją, jak nasza wiara ogranicza się do wielkanocnego jajka. Kiedy to jest wygodne to stają przy Chrystusie. Przychodzi I-wsza Komunia, „jak to I-wsza Komunia musi być” – chociaż od chrztu nie było jeszcze, ani razu w kościele, ale I-wsza Komunia musi być, bo to tak ładnie, prezenty. Później już z bólem doświadczamy, już nawet na rocznicę się dziecko w kościele nie pojawia. Takie wybiórcze traktowanie religii, jak Piłat. Święconka, jako, ale i na rezurekcji niektórych nie ma. Przychodzi ta ostatnia chwila – pogrzeb. Na pogrzebie ksiądz musi być „Jak to? Pogrzeb bez księdza? Nie będzie księdza na pogrzebie? Chociaż ktoś kilometrami omijał kościół, Pan Bóg był niepotrzebny. Pytam się po co? Po co takiemu człowiekowi ksiądz i pogrzeb katolicki, kiedy wielkim łukiem omijał kościół. To prawda. Pan Bóg wie wszystko najlepiej i to Jemu zostawiamy. Po ludzku patrząc, czy dzisiaj wielu nie postępuje jak Piłat? A co się będę narażał. „Co niedzielę biegasz do kościoła, ale z Ciebie dewociaż, dewotka… Po co się będę wydawał na śmiech, pośmiewisko?” Zresztą taka dzisiaj moda. Czy nie postępuję jak Piłat? Kochani Piotr Apostoł, ten, który był przy Jezusie, słyszał Jego słowa, widział czyny. Usłyszał piękne słowa: Ty jesteś Kefas, Opoka, Skała i na tej skale zbuduję mój kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. Piotr, który zapewnia: „Panie chociaż by Cię wszyscy opuścili, ja będę z Tobą, ja swoje życie za Ciebie oddam” Ten nieszczęsny kogut i słowa: „Nie znam tego człowieka, nie znam”. Moi drodzy, Jak powie nam historia Piłata i Heroda kończy się tragicznie, a historia Piotra? Historia Piotra trwa i trwać będzie do końca wieków, do końca świata. W oczach Piotra pojawiły się łzy, bo Piotr, kiedy stanął przed Mistrzem, a Ten go pyta: „Piotrze, czy Ty mnie kochasz?” On nie w pewności siebie, w swojej pysze, ale w pokorze; „Panie Ty wszystko wiesz, Ty wszystko wiesz najlepiej, Ty wiesz, że Cię kocham”. Zgodnie z poleceniem Mistrza idzie, głosi, pasie owce kościoła. Oddaje życie za Chrystusa. Ukrzyżowany głową w dół, bo nie chciał jak Mistrz tam na Watykańskim wzgórzu. Moi drodzy myślę, że droga Piotra powinna być w jakiejś mierze drogą każdego z nas, bo słabi jesteśmy, ale w naszym sercu jest: „Panie, Ty wiesz, że Cię kocham” dlatego wydeptuje sobie ścieżkę do Twego kościoła. Panie Ty wiesz, że Cię kocham, bo kiedy upadnę to nie czekam, przychodzę do Ciebie, do kratek konfesjonału, do Ciebie by Ci oddać siebie, zacząć na nowo, umacniając się w swojej wierze, żyjąc Twą wiarą. Trwam przy Tobie na tyle, na ile potrafię, na ile mi zdrowie dopisuje. Kiedy nie mogę to tam w domu, pamiętam o Tobie w modlitwie. To moje życie wiary popieram, konkretnymi, dobrymi uczynkami. Wydeptuje ścieżkę do Ciebie. Panie, Ty wiesz, że Cię kocham, Ty wszystko wiesz najlepiej. Teraz moi drodzy póki żyjemy tu na ziemi jest czas miłosierdzia, ale będzie czas sprawiedliwości.