W dniu 1 listopada na parafialnym cmentarzu o godz. 10:00 zgromadziliśmy się, aby oddać cześć naszym bliskim zmarłym. O godz. 10:00 rozpoczęła się modlitwa różańcowa za zmarłych z wypominek jednorazowych i procesja z poświęceniem grobów i cmentarza. Następnie o godz. 11:00 uczestniczyliśmy we Mszy Świętej, której przewodniczył ks. Andrzej Wójciak, a Słowo Boże wygłosił ks. Jan Kononow. W kazaniu usłyszeliśmy przesłanie: 

„Spotkaliśmy się nad grobami naszych bliskich zmarłych, tych, których kochaliśmy. Spotkaliśmy się w miejscu świętym, gdzie nasi bliscy zmarli czekają na zmartwychwstanie, spotkanie z Chrystusem w domu Boga. Spotykamy się w miejscu świętym, gdzie spoczywają Ci, którzy żyli przed nami, a których imion nikt nie umieścił w kalendarzu liturgicznym. Wśród tych anonimowych świętych są nasi bliscy bracia i siostry, którzy chodzili ulicami miast i drogami naszych wsi. To są ludzie, których znaliśmy, którzy byli dla nas serdeczni. Dziś cieszą się radością nieba. To jest ich dzień. To dzień Wszystkich świętych, to dzień tych, którzy zakochali się w Bogu. Święto cichych, których nikt nie zauważył, nie postawił żadnego pomnika, ale teraz posiadają niebo. Święto biednych, którzy nic nie mieli. Teraz do nich należy Królestwo Niebieskie. To jest święto tych, którzy na ziemi płakali, ale teraz są uśmiechnięci, bo Bóg otarł ich łzy. Święto pokrzywdzonych, którzy całe życie żebrali, szukali sprawiedliwości, ale nikt ich nie wysłuchał. Dziś są szczęśliwi, bo Bóg dla nich jest sprawiedliwy, kochający. Święto ludzi czystego serca, którzy Boga pokochali i był ich największą miłością, dlatego nazwał ich swoimi wybranymi dziećmi. To jest wielki dzień naszej miłości. Dlatego pierwszego listopada, miesiąca dojrzałej jesieni stajemy na naszym cmentarzu. 

Stajemy wśród grobów naszych najbliższych, aby im podziękować za wszystko. To jest nasza wdzięczność za dobroć, życzliwość, przykład wytrwania. Oni żyli w swoich czasach, mieli też wiele ciężkich chwil: choroby, głód, ciężka praca dla naszej teraźniejszości. Dlatego przynieśliśmy tutaj dużo żywych kwiatów, z wiarą i miłością. Przynieśliśmy tyle światła, zniczy na znak, że Ci którzy tu spoczywają odeszli z wiarą w przyszłe zmartwychwstanie. Przyszło na ten cmentarz niejedno dziecko, które chciałoby dotknąć włosów matki, ucałować jej ręce i powiedzieć „Mamusiu”. Są tu krzyże pod którymi leżą kochający mężowie, czy kochające żony. Śmierć zabrała im współmałżonka. Są groby, do których włożono pokrwawione ciała torturowanych za obronę godności człowieka. Tutaj wspomnę choćby ks. Jerzego Popiełuszkę. Gdyby żył, miałby 50 lat kapłaństwa, tak jak ja, ale on spoczywa w pokoju. To nasi bliscy, którym jesteśmy winni wdzięczność. Oni tak wiele nas nauczyli. 

Na długo zatrzymam pamięć moich rodziców – pisze profesor Akademii Górniczo Hutniczej. Kiedy jako mały chłopiec chodziliśmy do kościoła 6 km razem, po pierwszej Mszy Św. wyszedłem i czekałem na rodziców przed kościołem. Nie ma ich i nie ma… Zacząłem ich szukać, znalazłem ich w bocznej kaplicy Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Teraz mieszkam w Krakowie, jestem profesorem. Kilka razy co roku, jadę do rodzinnej wioski, wchodzę do Ich kaplicy i na tych stopniach, na których oni klęczeli, odmawiam różaniec za nich, a może do nich, bo byli świętymi moimi rodzicami i wierzę, że są tam w niebie. To słowa profesora, a przecież ja z miłością wspominam pogrzeb moich rodziców, braci i rodziny po to, aby dziękować za ich miłość i radość jakie od nich otrzymałem. 

Dziś ożywają cmentarze – miasta umarłych. Przychodzimy w odwiedziny do swoich bliskich i wszystkich zmarłych, bo każdy cmentarz, każda mogiła uświadamiają nam nasze przemijanie. Stajemy nad mogiłami tych, którzy już się rozliczyli z Bogiem, mamy nadzieję, że mądrze i roztropnie gospodarzyli tą Bożą dzierżawą czasu życia doczesnego i zostali zaliczeni w poczet świętych. Stając na tej świętej, cmentarnej ziemi warto się zastanowić nad własną dzierżawą czasu życia. Tego dzierżawcę tutaj Pan Bóg rozliczy, kiedy trzeba będzie zostawić wszystko: dom, rodzinę, majątek, przyjaciół. Nic ze sobą nie weźmiemy do grobu. Jedno jest tylko nam potrzebne. To nasza miłość do Boga i drugiego człowieka, a jeśli kochamy Boga całym sercem, jeśli odwiedzamy zmarłych na naszych cmentarzach, to na pewno i my zmartwychwstaniemy do życia. Czekamy na to wszyscy. Więc pomódlmy się dzisiaj bracia i siostry do Boga trochę inaczej: przez wstawiennictwo twojej matki, która odeszła z tego świata, jak bardzo za nią tęsknimy, jak bardzo jest nam jej brak. Zanieśmy modlitwy przed Boży Tron przez wstawiennictwo naszego ojca. Tak bardzo troszczył się o nas, tu na ziemi. Może mam orędownika w niebie? On również pragnie spłacić dług, za wszystko, co dobrego dla niego uczyniłem. Cmentarz to miejsce, którego mieszkańcy nic nie mogą dla siebie zrobić. Mogą tylko liczyć na nas. Liczą na nasze modlitwy, Komunię świętą, ofiarę Mszy Święte, nasze uczynki pokutne i nasze odpusty za nich ofiarowane. Tej pomocy nie żałujmy, szczególnie w miesiącu listopadowym. 

Dziś ukochani też możemy pomóc samemu sobie, swojej wierze, swojemu życiu, byśmy mogli kiedyś modlić się tak, jak ten prosty wieśniak, któremu wysuwała się z rąk zapalona gromnica. Wtedy zawołał: „wracam do Ciebie Panie, jak utrudzony pielgrzym, a Ty przyjmij mnie do siebie” To jest moja prośba, to jest moje spotkanie z Bogiem.” 

Zapraszamy do galerii tutaj.

Foto: Mariia Okhmetzianova